Jakub Pacan Jakub Pacan
636
BLOG

Socjalizacja polityczna, czyli o urabianiu gawiedzi

Jakub Pacan Jakub Pacan Polityka Obserwuj notkę 2

Socjalizacja polityczna, to proces permanentnego kształtowania świadomości politycznej. Rzeczywistość polityczną łatwo jest uporządkować dzięki powtarzalności jakiegoś zjawiska czy też czynności. Trzeba tylko nieustannie dopieszczać poglądy jedynie słuszne i utrącać te nieprawomyślne. Ostatnie zdjęcie z anteny programów Wildsteina, Pospieszalskiego i Ziemkiewicza doskonale wpisują się w ten proces.

Socjalizacja polityczna to nic innego jak proces permanentnego (trwającego czasem dziesiątki lat) kształtowania określonej świadomości politycznej jednostek i całych grup społecznych. Jednostka ma przyswoić sobie takie wartości, normy i wzory zachowań politycznych, które są intencją manipulatora. Mówiąc prostym językiem, inżynierom dusz chodzi o to, aby wychować sobie jak najwięcej wiernych naśladowców. Ideałem jest, kiedy naśladowca nie ma świadomości, iż jest tylko doskonale obrobionym pasem transmisyjnym haseł tego czy innego salonu. Wtedy taki jegomość myśli, że swym niebanalnym umysłem posiadł prawdę na miarę rasowego intelektualisty i nawet do głowy mu nie przyjdzie, że stanowi jedynie świetnie skonfigurowany klon. W procesie socjalizacji politycznej bierze udział szereg różnorakich podmiotów. Są to, co oczywiste partie, rodzina, autorytety itp.

Oczywiście są jednostki, które samodzielnie umieją analizować i interpretować przyswojoną wiedzę polityczną. Zdarza się to jednak stosunkowo rzadko i w dzisiejszym stopni skomplikowania rzeczywistości politycznej wymaga sporo czasu. W związku z tym mało kto decyduje się na taki wysiłek. Woli korzystać z gotowych kalek myślowych stając się przy okazji płynącym z prądem oportunistą.

Ale prawdziwymi centrami socjalizacji są środki masowego przekazu: telewizja, radio, prasa. O ile wiemy czego się spodziewać po partiach i dobrze znamy opinie naszych bliskich, to media pod płaszczykiem obiektywnej informacji sprzedają nam konkretne sympatie polityczne. W sposób zawoalowany mówią kogo należy lubić a kogo wyśmiewać i nim gardzić. Nie ma skuteczniejszej tuby propagandowej. Do komunikatów partii podchodzimy z rezerwą i czujnością, natomiast komunikaty „obiektywnych” mediów spijamy jako oczywista prawdę.

Perfidia socjalizacji politycznej tej dokonującej się w Polsce teraz polega na na tym, iż posługuje się ciosami poniżej pasa. Najczęściej stosowana przez nią broń to przemoc kulturowa, polegająca na narzucaniu określonych zachowań i sympatii politycznych, które jednostka musi sobie przyswoić. W przeciwnym razie czeka ją ostracyzm a nawet a śmierć cywilna. W praktyce oznacza to wykluczenie z towarzystwa, przemilczenie, obsceniczne traktowanie i bywa, trudności ze znalezieniem pracy. Inna równie niebezpieczna broń socjalizacji to poprawność polityczna. Są pewne tematy, narzucone arbitralnie z góry, które stanowią tabu i nie można ich poruszać, gdyż grożą podobne konsekwencje, jak w przypadku przemocy kulturowej.

Socjalizacja polityczna, ta przeprowadzana w Europie, od kilkudziesięciu lat szła w jednym kierunku, coraz bardziej na lewo. Po II wojnie światowej nabrała radykalnego przyspieszenia przechodząc z czasem w agresję, i zawojowała w końcu najważniejsze ośrodki kształtowania opinii: uniwersytety, politykę i media. Ten słynny marsz przez instytucje zainicjowany przez Antonio Gramsciego, paradoksalnie nie miał w komunistycznej Polsce miejsca. Nasi rodzimy koryfeusze nowej lewicy ukuli tezę, iż Polska w okresie PRL była w swoistej zamrażalce ideowej i teraz musi nadrobić stracony czas.

I nadrabiała. Od początku lat dziewięćdziesiątych telewizja, radio i ogromna większość tytułów prasowych było lewicowych. To one przez lata narzucały ton, dyktowały kto nadaje się na autorytet a kto ma być przemilczany. Wskazywały autorów, których inteligent powinien znać i tych, o których nie powinno się głośno wspominać. Tak, to były decyzje/wyroki nie podlegające dyskusji. Przy czym nie chodzi o to, żeby media lewicowe nie promowały swoich wartości i autorytetów. Prawica nie o to ma pretensje. Chodzi o to, że główny nurt promując swoją lewicowość, tępi jednocześnie wszystko, co trąci prawicą lub konserwatyzmem. I nie przebiera przy tym w środkach równając prawicę z oszołomstwem, zagrożeniem demokracji, antyinteligenckością, wstecznictwem a nawet mocnymi zaburzeniami psychicznymi.

Lewica tak bardzo domagająca się niegdyś pluralizmu i tolerancji dla odmiennych poglądów, teraz o tym milczy. A czy się to komuś podoba czy nie, jest w Polsce około 30% ludzi deklarujących się jako konserwatyści i prawicowcy. Koryfeusze nowej lewicy nie uznali w swej hipokryzji, że w imię pluralizmu mediów ludzie dalecy od lewicy też powinni mieć swój program w TV. Zamiast tego wraca Robert Kwiatkowski. Choć z drugiej strony jest w tym pewna, żelazna logika. W końcu, by socjalizacja lewicowego projektu cywilizacyjnego szła niezakłóconym torem, nie można dopuścić „aby jeden trybik kręcił się w prawo w sytuacji, gdy wszystkie tryby socjalizacyjnej maszyny kręcą w lewo, bo po pewnym czasie ten mały trybik rozwali maszynę”, że sparafrazuje już Wałęsę.

Widać zatem, że czystki robione przez PO w mediach to nie tylko zwykłe konsumowanie pełni władzy czy dzielenie politycznych łupów, choć to oczywiście też. Te czystki to nade wszystko powrót do jedynie słusznego lewicowego dyskursu i dokładne wysprzątanie po rekonkwiście PIS. Platforma piecze tutaj dwie pieczenie na jednym ogniu, pozbywa się z najważniejszego ośrodka kształtowania opinii zapiekłego wroga i jednocześnie spłaca dług zaciągnięty podczas kampanii mediom mainstreamowym zwracając im na powrót telewizję.

Trzeba też wiedzieć, że między PO a lewicowymi mediami istnieje tylko częściowa zgodność. Donald Tusk ze swoją drużyną jest bowiem dla nich zbyt prawicowy. Fakt sprzyjania przez te media PO wynika z wymogu chwili. Oto pojawiło się w ich mniemaniu realne zagrożenie rehabilitacji wartości około prawicowych w głównym nurcie. Dało się szczególnie zauważyć po 2005 i po smoleńskiej katastrofie, kiedy cały niemal naród składał hołd zmarłej parze prezydenckiej. Wobec tego zagrożenia i braku realnej alternatywy na lewicy, media te oddały się na razie się w objęcia Platformy. Na zasadzie wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.

Przyjdzie niestety czas za tą manipulację zapłacić. Jedynowładztwo uzyskane nawet w warunkach demokratycznych, choć przy udziale potężnej tuby propagandowej, jest zawsze demoralizujące. Dając biernie się socjalizować pozbawiamy się możliwości realizacji tych postulatów, które są nam najbliższe i na których naprawdę nam zależy. Nie musi tak być, trzeba tylko więcej odwagi i wysiłku w samodzielnym stawianiu politycznych tez.

Jakub Pacan
O mnie Jakub Pacan

Od centrum w prawo - tu mi najlepiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka